Rozmawiali: Aga Adamiecka, Maciek Szopa
Fotografował: Piotr Drożdż
Następna odsłona Młodych Gniewnych i kolejna zajawiona na buldering :). Dla wspinania Sylwia Buczek (Salewa Polska, bouldering.pl) rzuciła taniec współczesny - pasję, którą rozwijała przez 9 lat. Jak widać po dotychczasowych osiągnięciach, decyzja ta nie była chybiona. Zdeterminowana i konsekwentna wychowanka Tomka Oleksego z pewnością szykuje jeszcze sporo niespodzianek na renie polskiego bulderingu. W następnym sezonie Sylwia planuje także debiut na arenach międzynarodowych. Trzymając kciuki, żeby był udany, przeczytajmy, co tarnowianka ma do powiedzenia o swojej dotychczasowej karierze.
Tego lata zrobiłaś swój najtrudniejszy bulder: Supernova 7C/C+. Jest to również najtrudniejszy problem pokonany kiedykolwiek przez Polkę. Co zadecydowało o wyborze celu?
Jadąc do Magic Wood byłam w dobrej dyspozycji i wiedziałam, że mam moc na 7C, więc na pewno chciałam się zmierzyć z bulderem o takiej wycenie. Niestety, przez większą część wyjazdu pogoda nie dopisywała i miałam ograniczone pole działania. Supernova jest pięknym baldem, przede wszystkim to klasyk i ma najwięcej przejść w Magic. Kilka osób odradzało mi ją ze względu na jej wybitnie męski charakter. Siłowe ruchy po obłym kancie nie są domeną kobiet! To jednak bardzo mnie motywowało. Uważam, że każdy będąc w Magic Wood, musi przyjść na Supernovą. To taka wizytówka rejonu, dlatego mój wybór musiał paść właśnie na nią :).
Zaczynałaś wspinać się z siostrą. Obecnie wasze drogi troszkę się rozeszły. Ona biega czasówki, ty postawiłaś na buldering. Skąd ta specjalizacja?
Zarówno buldering, jak i czasówki są raczej konkurencjami siłowymi. Obie jesteśmy bardzo silne genetycznie i może dlatego taki był nasz wybór. Bardzo dużo zawdzięczam swojemu chłopakowi Maćkowi Kalicie, który zaraził mnie zajawką bulderową, zabierał mnie w skały na buldering i uczył po kolei, o co chodzi w tej konkurencji. Na bulderach najbardziej podoba mi się możliwość robienia kilku naprawdę trudnych przechwytów, z których każdy wykonuję przy maksymalnym skupieniu i wykorzystując maksymalną siłę. Lepiej czuję się na krótszych i sytych bulderach niż ciągobulderach ze średnio trudnymi przechwytami. Nie ma dla mnie różnicy, w jakiej formacji się wspinam, lubię zarówno piony z ekstremalnymi krawądkami, jak i obłe ściski w przewieszeniu. Lubię, jak coś wygląda na niemożliwe do zrobienia, a w końcu pada :). To daje mi największą satysfakcję. Buldering sam w sobie jest dla mnie rozrywką. Jednak trening pod niego to już trochę inna bajka, która mało ma w sobie zabawy. W każdym razie czuję, że ta specjalizacja do mnie pasuje i wiem, że podjęłam dobrą decyzję.
Sylwia na bulderach w Zimnym Dole
Całkowicie zrezygnowałaś ze wspinania z liną?
Oczywiście, że nie. Wspinam się stosunkowo krótko, bo zaledwie 4 lata i prowadzenie jest dla mnie bardzo rozwojowe. Uwielbiam się wspinać z liną, ale tylko w skałach. Zawody z liną bardzo mnie stresują, a starty w nich to dla mnie tylko trening pod buldering ?. W dalekiej przyszłości chciałabym jednak przełamać się i zrealizować także jako wspinacz z liną i myślę, że mi się to uda. Moim wielkim pragnieniem jest wypad na West, aby powspinać się właśnie na takich drogach, ponieważ do tej pory wyjeżdżałam tylko na baldy :).
Na pewno zainteresuje naszych czytelników twój plan treningowy. Nadal trenujesz u Tomka Oleksego?
Mój trening to zazwyczaj praca samodzielna. Tak na prawdę dużo zawdzięczam swojej wytrwałości samodyscyplinie. Na każdym treningu staram się dawać z siebie 100% – wtedy jestem zadowolona. Tomek ma fajne pomysły na różne ćwiczenia treningowe i udziela dobrych wskazówek. Jest świetnym zawodnikiem i dużo można się od niego nauczyć. Nie chcę ujawniać tajników swojego planu treningowego, powiem więc tylko tyle, że jest bardzo złożony i nie polega wyłącznie na ładowaniu na panelu.
Jak oceniasz „jakość” i „możliwości” wspinania w Tarnowie, a jak w Krakowie – zarówno pod względem sztucznych ścian, jak i naturalnej skały? Które z tych miast, twoim zdaniem, jest bardziej przychylne adeptom wspinaczki?
W obu miejscach można trenować i przygotować się do sezonu. Tarnów stwarza bardzo dużo możliwości wspinaczom na czas, w Krakowie większe pole działania mają „linowcy” i bulderowcy ze względu na dobre pakernie, w których można wyhodować naprawdę mega szpona. Jeśli mowa o skałach, to ciężko to wartościować. Zarówno w pobliżu Tarnowa, jak i Krakowa jest dużo fajnych rejonów, do których warto zaglądać.
W tym roku dostałaś się na studia i przeparkowałaś z Tarnowa do Krakowa. Jak godzisz studiowanie z ciężkim treningiem?
Uczę się bardzo systematycznie. Zaległości w moim przypadku nie wchodzą w grę, bo nie będę miała czasu, aby je nadrobić. Muszę więc tak planować zajęcia, aby móc 5 razy w tygodniu zrobić trzygodzinny trening. To na pewno nie jest łatwe, bo nie mam wolnego czasu, ale dla chcącego... Poza tym podczas treningu rewelacyjnie odreagowuję stres, a to pomaga mi w życiu codziennym. Zazwyczaj prosto po zajęciach biegnę na ścianę, a jeżeli mam wolny poranek, to preferuję wczesny rozruch tj. jogging i stretching. Jestem osobą aktywną i nie lubię rutyny ani siedzenia w miejscu. Życie bez takiej zajmującej pasji, jaką jest wspinanie, byłoby dla mnie nudne. Współczuję więc tym, których jedynym zajęciem są studia, bo musi być to smutne.
Twoja siostra Klaudia także dopiero co rozpoczęła studia w Krakowie. Jak wygląda wasze siostrzane życie? Spędzacie wspólnie czas, czy każda zajmuje się swoimi sprawami?
Raczej coraz mniej czasu spędzamy razem. Studiujemy na różnych uczelniach i mamy różne godziny zajęć. Czasem gdy Klaudia ma czas, to przygotuje dla mnie obiad, a czasem ja dla niej, bywa, że zjemy wspólnie, choć zdarza się to sporadycznie. Dużo więcej czasu spędzamy razem, gdy przyjeżdżamy na weekend do Tarnowa.
Co we wspinaniu sprawia ci największą radość?
Jest wiele takich rzeczy. Właściwie wszystko we wspinaniu sprawia mi radość, ale taką największą… Na pewno chwile, gdy spełniają się moje marzenia: gdy bardzo ciężko i wytrwale trenuję, daję z siebie wszystko i w końcu udaje mi się osiągnąć zamierzony cel, np.: podium na ważnych zawodach czy przejście ciężkiego balda w skałach. Myślę, że to chyba najbardziej cieszy, bo widzę wtedy efekt swojej pracy i czuję satysfakcję. A poza tym lubię być w formie i dbać o to, by była coraz lepsza, uwielbiam podróże wspinaczkowe, czy to związane ze skałami, czy z zawodami, poznawać nowych ludzi i w ogóle cały klimat wspinaczkowy bardzo mi odpowiada… Choć myślę, że odbiegam trochę od mentalności wielu wspinaczy, gdyż jestem nastawiona bardziej sportowo niż większość z nich.
Czy masz jakieś założenia, plany wspinaczkowe na kolejny sezon i rok startowy?
Tak. Pod koniec każdego roku wyznaczam sobie cele na rok kolejny oraz cel główny. Są one związane zarówno ze skałami, jak i zawodami. Na pewno jednym z nich będzie Mistrzostwo Polski Seniorów w bulderingu. W przyszłym roku rozpoczynam też starty w zawodach międzynarodowych w bulderingu, więc na pewno będę chciała przygotować się jak najlepiej i wystartować. Jeśli chodzi o cele w skałach, to raczej nie ujawniam ich nigdy, żeby nie zapeszyć, ale na pewno nie będzie to nic łatwego :). Mam już kilka wybranych projektów, które będą też przełomowe dla mnie. Już rok temu myślałam o 7C, ale nikomu tego nie zdradziłam, mam nadzieję, że i tym razem się uda :)!
Czym zajmujesz się poza treningami i wspinaniem?
Studia i wspinanie absorbują mój czas do maksimum. Mało mam wolnych chwil, ale jeśli już takowe się zdarzą, to chcę je dobrze wykorzystać. Lubię pójść do sauny albo na basen, posłuchać dobrej muzyki, zjeść smaczną kolację czy po treningu wyjść na miasto ze znajomymi. Uwielbiam robić zakupy, ale na to mam czas jedynie w weekendy. Jeszcze 2 lata temu całą moją uwagę skupiał taniec współczesny, który był moją wielką pasją przez 9 lat. Niestety musiałam przerwać treningi, aby móc w pełni poświęcić się wspinaczce.
Za miesiąc święta. Co wybrałaś: wigilijny stół czy też ciepłą skałę?
Uwielbiam Święta Bożego Narodzenia i raczej ciężko byłoby mi z nich zrezygnować. Zresztą nie ma takiej potrzeby, bo zawsze przez 2 ostatnie tygodnie roku robię roztrenowanie i nie chodzę w tym czasie na ścianę. Jest to dla mnie czas regeneracji, w którym nabieram sił, aby w nowy sezon wejść ze świeżą energią. Jest to konieczny element przy ciężkim treningu, żeby uniknąć przetrenowania i nie stracić ochoty do wspinania. Jem wtedy wszystko, na co mam smak, i w jakich chcę ilościach, czego nie wolno mi robić w okresie przygotowawczym do sezonu. Nie ukrywam, że ta chwilowa „rozpusta” bardzo mi odpowiada :).
Hehe… to takie pragnienie, które w zasadzie sama możesz spełnić. Nie wiem zatem, co na to gwiazdka, ale życzymy, aby się stało! Dzięki za rozmowę.
Pełna wersja wywiadu ukazła się w ramach cyklu Młodzi Gniewni w czasopiśmie Góry.